Naruto. Prawdziwy charakter poznaje się w walce.
Najsilniejsza z wiosek shinobi stała w obliczu zagrożenia. U jej bram stały wojska wroga,
gotów zrównać ją z ziemią. Pod główną bramą było ich najwięcej. Członkowie klanu Hyuga,
którzy dzięki swojemu kekkei genkai oceniali siły wroga z każdą sekundę coraz bardziej się
bali.
Przed wrogie wojska wyszedł mężczyzna o wręcz białej cerze i czarnych, długich oczach.
-Witaj Tsunade - jego mowa bardziej przypominała syk węża niż ludzki głos.
-Czego tu szukasz - warknęła przywódczyni wioski.
Stała na czele swoich wojowników, którzy byli gotów oddać życie za wioskę.
-Widzę, że Akatsuki przyjęło Cię z powrotem.
-Jak widać zwolniło się jedno miejsce. Prawda Itachi? - spytał czarnowłosego Uchihe
stojącego obok Hokage.
-Czego tu szukasz? - krzyknął Sasuke Uchiha stojący obok brata.
-Powinniście już to wiedzieć. Choć nie widzę tutaj tej blond czupryny - zaśmiał się
Orochimaru.
Każdy shinobi zastanawiał się gdzie jest właśnie Naruto. Osiemnastoletni Uchiha z Teamu 7
w myślach bluzgał Naruto. Idiota, debil, matoł. Zniknął kilka dni temu bez żadnego znaku, a
Hokage zabroniła go szukać. Nikt nie wiedział gdzie jest. Choć jedna osoba to wiedziała.
-To nic, że go tu nie ma. Poczekam sobie na niego w twoim fotelu Tsunade.
-Tsunade - zaczął cicho białowłosy sanin, a jednocześnie przyjaciel blondwłosej Hokage -
gdzie jest Naruto?
Saninka nic nie powiedziała tylko zagryzła dolną wargę.
-Jeżeli po kryjomu złapią Naruto, a my o tym nie będziemy wiedzieć - powiedział sensei
szukanego chłopaka. - Owszem Naruto jest silny, ale nie jest zbyt ogarnięty - dodał cicho.
-”Żebyście znali o nim całą prawdę. Nie martwili byście się o niego wtedy” - pomyślała
Hokage. - Kakashi mamy teraz ważniejszy problem. Naruto na pewno da sobie radę.
-Kończy te rozmowy - powiedział członek Brzasku. -Atak!
Rozpętało się piekło.Wojska shinobi zderzyli się pod bramą Konohy. W każdym kierunku
leciała jakaś broń albo jutsu. Na murach było już wiele pęknięć i w każdym momencie mogła
powstać wyrwa w nim. Shinobi padali martwi po jednej jak i drugiej stronie.
Hokage razem z Żabim saninem mierzyła się z ich starym przyjacielem. Gdy, żadna ze stron
nie mogła przeciągnąć szali zwycięstwa na swoją stronę w ruch poszły Summony. Wielka
ropucha z kataną u boku i płaszczem na grzbiecie kontra wielki fioletowy wąż. Walki
przeniosły się na ulice wioski i zmierzały w kierunku budynku administracyjnego.
Kolejne budynki zawalały się. Stan wojsk Konohy drastycznie malał w porównaniu do
wrogich sił.
Sasuke wykorzystał chwile nie uwagi byłego mistrza i zaatakował go Chidori od boku.
Mężczyzna był pewien, że trafi gada lecz gdy miał już go dotknąć on zniknął.
Tsunade i Jiraya widzieli jak pojawia się nad Uchiha i nadziewa go na swój miecz.
Bolesny krzyk Sasuke rozniósł się po okolicy. Orochimaru wyszarpał swoje Kusanagi i
kopnął byłego ucznia wprost w siedzibę Hokage.
-Gdy byłeś pod moimi skrzydłami byłeś silniejszy Sasuke-kun.
-Zapłacisz za to!
Każdy zwrócił uwagę na źródło krzyku. W kierunku wężowego sanina leciała Sakura z
gotową pięścią. Mimo zaskoczenia nie trafiła Orochimaru. Gad odchylił się lekko i dźgnął
różowowłosą uczennice Piątej.
-Sakura! - krzyknęła Hokage. - Cholera - dodała cicho. - Gdyby tylko Naruto tu był -
powiedziała jeszcze ciszej.
-Może i lepiej, że go tu nie ma. Wiemy, że nie wpadnie w łapska Akatsuki - powiedział
Jiraya.
-Ehh - westchnęła blondynka. - Nic nie rozumiesz Jiraya. Nie wiesz czegoś co wiem tylko ja -
powiedziała zadziwiając sanina i wszystkich wokół.
Co takiego wiedziała Hokage czego nie wiedział Jiraya, który był senseiem Uzumakiego i
spędził z nim kilka lat.
Sakura w tym czasie szybko zaleczyła ranę, ale trucizna dalej była w jej organizmie.
Podbiegła do Uchihy, który był ledwo przytomny. Leżał oparty o budynek i uciskał ranę.
-Zaraz Cię zaleczę - powiedziała Sakura.
Dziewczyna była wyczerpana, ale mimo to jej dłonie pokryła zielona chakra.
Nim skończyła zabieg dwa metry obok w budynek wbił się białowłosy sanin. Gamabunta
zniknął, gdy został pokonany przez Mante. Przed rannymi stała Piąta Hokage, która musiała
samemu stawić czoła staremu przyjacielowi.
-Wreszcie zostaliśmy sami Tsunade. To może powiesz mi gdzie jest Naruto-kun?
-Nigdy. Nie dostaniesz go w swoje łapska!
W odpowiedzi Orochimaru zaczął się głośno śmiać i zaczął przygotowywać się do ataku.
-Szkoda, że Pain i Obito wysłali mnie tu samego. Gdyby przybyli z wioski już by nic nie
zostało.
Skończył mówić i zaczął wydłużać Kusanagi w kierunku Godaime. Ostrze pędziło z zawrotną
prędkością. Nikt nie był w stanie zareagować. Widzieli jak ostrze przebija ich Przywódczynie.
-Więc tutaj się schowałeś Orochimaru - powiedział ktoś stając przed Hokage i zatrzymując
ostrze gołą dłonią.
Każdy w szoku patrzył na przybysza.
Spiczaste blondwłosy, które posiadał tylko jeden genin z wioski. Jego twarz jak i niebieskie
oczy wyrażały rzadką u niego cechę, powagę. Na sobie miał ciemny strój ukryty pod
bordowym płaszczem z czarnymi płomieniami u dołu. Na plecach miał przewieszoną katanę.
-Naruto - szeptali wszyscy nie dowierzając.
Przed nimi stał Twardogłowy Ninja numer jeden.
-Nigdzie się nie chowałem Naruto-kun.
-To dobrze. Już się bałem, że jakiś członek Akatsuki mi umknie - powiedział poważnie
jeszcze bardziej szokując wszystkich.
-Naruto? - spytała Tsunade.
-Misja zakończona powodzeniem Hokage-sama - powiedział wyciągając z kabury zwój i
rzucając go na bok. -Wszyscy członkowie Akatsuki nie żyją.
Mówiąc to pojawiło się mnóstwo dymu. Gdy został rozwiany na ziemi leżało kilka ciał.
Wszyscy byli członkami Brzasku.
-Co tu się dzieję? - zapytał Sasuke nie mogąc w to uwierzyć.
-Jednak ON się nie pojawił, tak jak przypuszczałem.
-Mimo, że misja nie została skończona postanowiłeś zrzucić maskę - zaśmiała się kobieta.
-Hai. Tsunade-sama.
Nagle zostali otoczeni przez shinobi Konohy. Hatake Kakashi od razu stanął obok Hokage.
-Wróg unieszkodliwiony dzięki pomocy Naruto - powiedział siwowłosy. -Hokage-sama o co
tu chodzi.
Orochimaru przestało się uśmiechać. Rolę się odwróciły, chciał uciec ale…
-Poddaj się Orochimaru! - krzyknął Naruto. -Staniesz przed sądem i odpowiesz za swoje
zbrodnie.
-Nie rozśmieszaj mnie Naruto-kun.
Orochimaru zaczął emanować chęcią mordu chcąc ich wystraszyć.
-Myślisz, że to mnie przerazi? - spytał Uzumaki lekceważąco. - Jakie są twoje rozkazy
Hokage-sama?
-Naruto Namikaze, Elitarny Joninie Konoha-gakure jako Piąta Hokage rozkazuje ci zgładzić
Orochimaru! - wykrzyknęła kobieta, a osiemnastolatek się uśmiechnął.
-Hai - odparł, a jego ciało zostało pokryte chakra Kyubiego.
Miał trzy ogony. Jego wygląd stał się taki jak zawsze, gdy tak się działo. Był przerażający.
-O nie Kyubi znów go opanował - powiedział Kakashi, przypominając sobie ostatnią walkę
Naruto i Orochimaru, gdy do ich Teamu dołączył Sai.
-Spokojnie Kakashi.
Namikaze w mgnieniu oka pojawił się nad Orochimaru z gotowym Czerwonym
Rasenganem. Sanin uniknął ataku, ale za to oberwał jego wąż. Nastąpił silny wybuch, który
wzbił tumany kurzu. Nagle z obłoku wystrzeliła głowa węża bez reszty tułowia. Na ziemi była
wielka plama krwi. A po Uzumakim i Orochimaru nie było śladu.
Shinobi, którzy byli w stanie już chcieli ruszać do walki, ale powstrzymała ich Hokage.
-Zostawcie to w rękach Naruto.
-Ale Hokage-sama - zaczęła Sakura - o co w tym wszystkim chodzi. Co to za ciała członków
Akatsuki.
-Gdy tylko Itachi wrócił do wioski i przekazał wszystkie informacje o Akatsuki, zleciłam
Naruto misję zniszczenia ich. Według informacji mieli być wszyscy w jednej bazie, ale
Orochimaru opuścił ją nim tam dotarł.
-Ale co to znaczy, że ja zleciłaś? - zapytał agresywnie Jiraya. -Wysłałaś go na samobójstwo.
-Nie Jiraya. Zobacz kto tu leży martwy. Ich baza była oddalona tydzień drogi na twoim
Gamabuncie od Konohy.
-A Naruto zniknął pięć dni temu - wtrącił Kakashi.
-Tak Kakashi. Nikt z was nie znał prawdziwego oblicza Uzumakiego. Ja się dopiero o nim
dowiedziałam, gdy do wioski wrócił Sasuke, a Orochimaru wstąpił w ich szeregi.
Nikt nie był w stanie uwierzyć w to co mówi ich przełożona.
-Gdy do mnie przyszedł, dał mi teczkę założoną przez Hiruzena.
-Staruszka?
-Tak Jiraya. Na tydzień przed finałem Egzaminu na Chunina, podczas którego zaatakował
Orochimaru, Trzeci nadał mu rangę Elitarnego Jonina.
-Co?! - krzyknął cały Team 7.
-Gdyby pewnie nie walka z Gara, może Hiruzen by żył, gdyby wtedy to Naruto się z nim
zmierzył.
Gdy skończyła mówić tuż przed nimi coś spadło przed nimi wbijając się mocno w ziemię.
Wszyscy spojrzeli w górę. Zobaczyli tam Naruto bez płaszcza chakry. Trzymał przed sobą
Rasengana ale nie zwykłego. Z jego jutsu rozchodziły się spirale chakry opatulając jego
ciało.
-Legendarny Rasengan! - krzyknął wybijając się w ziemię.
Huk, eksplozja i tumany kurzu. Tylko tyle mogli wszyscy stwierdzić. Powstał krater o
średnicy jakiś dwudziestu metrów i podobnej głębokości. Wszyscy podeszli do krawędzi.
Zobaczyli jak Uzumaki stoi nad martwym ciałem Orochimaru i trzyma się za prawą rękę
Jego oddech był ciężki i szybki ale szybko się wyprostował i ustabilizował go.
Chłopak spojrzał w górę i zniknął im z oczu. Pojawił się za nimi klękając na jedno kolano
przed Hokage.
-Dobra robota Naruto - powiedziała Tsunade.
-Arigato Hokage-sama - odparł blondyn.
Na jego twarzy był grymas bólu, co nie zostało pominięte przez wszystkich.
-Pokaż tą rękę - powiedziała Tsunade.
-Nie trzeba Hokage-sama Kyubi mi ją zaraz zaleczy.
Gdy skończył został opatulony pomarańczową chakra. Wszyscy oprócz Hokage się zlękli.
Po kilku sekundach wrócił do normalności.
-Może wreszcie coś powiesz - krzyknął Sasuke do kolegi, idioty jak myślał.
-Nie mam co mówić. Wszystko już wiecie od Hokage - odparł spokojnie.
-To może chociaż powiesz dlaczego? - warknął zły Uchiha.
-Ponie…
-Piękne przedstawienie Naruto! - krzyknął ktoś z dachu budynku administracyjnego.
Stał mężczyzna uznawany od dawna za zmarłego. W jego oczach był legendarny Rinnegan.
Włosy długie i czarne jak smoła widywane u członków jednego klanu. Na sobie miał
czerwoną zbroję samuraja.
-Ponieważ musiałem się przygotować do walki z nim - odparł Naruto przyjmując pozycję
bojową. -Prawdziwy przywódca Akatsuki. Madara Uchiha!
Oczy chłopaka zmieniły się w oczy Kyubiego a on sam został pokryty pomarańczową chakra
z trzema ogonami.
Nim ktoś się spostrzegł w miejscu Naruto stał Madara, a blondyn przebijał się właśnie przez
czwarty budynek.
Oczy wszystkich rozszerzyły się szeroko.
Nagle Madara wystawił rękę do przodu, a ułamek sekundy później zatrzymał pięść Naruto.
Chłopak miał już pięć ogonów, mimo to wyglądał tak samo jak z trzema. Powstał silny
podmuch powietrza, który odrzucił resztę stojących.
Uzumaki wyprowadził kopniecie, które również zostało zablokowane. Kolejny podmuch
wiatru, który wzbił w powietrze tumany kurzu.
Mocny cios pięścią w twarz i Naruto odbijał się od ziemi, ryjąc za sobą wielki rów.
Chłopak szybko się podniósł i starł kciukiem strużkę krwi.
-Spodziewałem się więcej po synu Yondaime i kontenerze na Kyubiego - zakpił Madara.
Za Naruto pojawiło się osiem ogonów. Chakra bijąca od chłopaka powodowała omdlenia
shinobi Konohy. Nosiciel lisa był wściekły.
Trenował do tej walki od wielu lat, a różnica między nimi jest wielka według niego.
-Cholera. Osiem ogonów! - krzyknął Jiraya.-Kyubi zaraz się uwolni.
Nawet Tsunade nie podobało się to. Nie tak to sobie wyobrażała to wszystko. Myślała, że
Naruto tylko wszystko zmyśla, a to okazuje się prawdą.
-Kyubi Rasengan!
Czerwony Rasengan zatrzymał się centymetr od twarzy Uchihy. Madara mocno ściskał
złapany nadgarstek dopóki jutsu nie znikło. Gdy to nastąpiło rzucił Uzumakim wysoko w
powietrze. Zaczęli walczyć opadając na ziemię.
-Shinra Tensei!
Potężna fala grawitacji posłała blondyna w dół. Przebił się przez cały budynek
administracyjny. Wszyscy patrzyli na to z niedowierzaniem. W Sasuke krew buzowała.
Uruchomił swoje doujutsu na najwyższym poziomie i pokrył siebie duchowym wojownikiem
Madara to widząc również włączył swoje Susano. Było większe i straszniejsze od tego
Sasuke.
Czarnowłosi zaczęli walczyć, niszcząc przy tym wszystko w koło. Młodszy Uchiha odskoczył
i zalał wroga strzałami.
Madara tylko się uśmiechnął i odbił je wszystkie.
Członek Teamu 7 był już wyczerpany. Jego twarz była zalana krwią. Ledwo kontrolował
swojego wojownika.
-Jesteś słaby Uchiha!
Madara przebił się przez Susano i zaatakował Sasuke. Osiemnastolatek leciał wprost w
Hokage i Jiraye, ale złapał go Naruto, który pojawił się znikąd. Nie był pokryty płaszczem
chakry. Położył kolegę na ziemi i stanął przed nim.
-Starczy już tego - powiedział Uzumaki.
-Masz rację zaczynam się nudzić. Czas na kolejne wioski.
-Nikogo więcej nie skrzywdzisz. Myślałem, że to wystarczy na ciebie, ale się myliłem. Jeśli
nie zaryzykuje życia nie pokonam Cię - mówiąc to wbił palce w pieczęć i otworzył ją.
-Naruto nie otwieraj pieczęci! - krzyknął Żabi sanin. -Kyubi Cię zabiję!
-Spokojnie Ero-senin.
Wygląd Naruto zaczął się zmieniać. Zaczął świecić na pomarańczowo, a na jego ciele
pojawiły się czarne paski. Za nim falował płaszcz.
-W tamtej formie nie mogę kontrolować całej mocy Kyubiego. W przeciwieństwie, gdy
otworzę pieczęć Kuramie.
Z blondyna zaczęła uciekać chakra i tworzyć coś wielkiego. Po chwili w miejscu Naruto stał
Kyubi stworzony z chakry. Jego ryk rozszedł się po całej dalszej okolicy.
-Nie możliwe - mówili wszyscy.
-Kurama zabierz go z dala od wioski- rozkazał Naruto.
Chłopak stał w głowie lisa. Był źródłem energii dla stwora.
-Minato miał rację. Zapanował nad Kyubim - powiedział w szoku białowłosy.
Nim się obejrzeli po Uzumakim, Kyubim i Madarze nie było śladu. Zamiast ich ujrzeli w
oddali błysk wielkiego wybuchu. Epicentrum było oddalone od nich wiele kilometrów. Mimo
to uderzył ich silny podmuch powietrza.
-Musimy tam ruszać - powiedział Kakashi.
Jonin przed oczami miał scenę jak przyrzekał senseiowi, że będzie chronił jego syna.
-Jak to jest, że Naruto panuje nad Kyubim? - spytała Sakura. - Zawsze tracił kontrolę.
-Z tego co wiem. To Naruto go nie kontroluje tylko się z nim przyjaźni - wyjaśniła Tsunade.
W tym czasie Naruto pojawił się z Madara z dala od Konohy. Byli otoczeni pasmami gór, aby
nikt im nie przeszkadzał.
-Bijudama - powiedział Naruto bez żadnych emocji.
-Susano!
Nastąpiła wielka eksplozja. Kości duchowego wojownika zaczęły pękać, powodując szok u
Uchihy. Gdy jutsu przestało napierać, przed nim pojawił się Naruto.
-Rasenshuriken!
Susano nie wytrzymało. Naruto dostał się do środka i trafił Techniką w brzuch Madary. Z ust
czarnowłosego wyleciało odrobinę krwi, a Rinnegan został przysłonięty przez powieki.
Jego ciało ogarnęła wielka fala bólu. Czuł jak od tego jutsu bolą go wszystkie komórki.
Naruto odskoczył i czekał na rozwój sytuacji. Madara klęczał na jedno kolano i ciężko
oddychał.
-To… było ciekawe - powiedział wstając. -Więc to jest moc Kyubiego.
-Tylko jego część -odparł blondyn.
Ich spojrzenia się spotkały. Naruto szybko spostrzegł swój błąd, ale było za późno.
Obydwoje znaleźli się w umyśle Naruto. Kurama od razu zaczął warczeć na wroga.
-Witaj znowu Kyubi - powiedział Madara z szyderczym uśmieszkiem.
-Coś się stało? - zapytał Naruro. -Czyżbyś nie mógł przejąć nad nim kontroli?
-Trudno. Najpierw Cię zab…
-Bijudama!
Z pyska Kyubiego wystrzelił jasny promień, niszcząc wszystko na swojej drodze. Madara
został pochłonięty przez jutsu.
Ocknęli się znowu w prawdziwym świecie. Madara był zaskoczony obrotem spraw. Był
pewny, że to już będzie koniec.
Zaczęli walczyć wręcz. Ich szybkość była na niewiarygodnym poziomie. Zwykły shinobi
zobaczyłby tylko dwie smugi, które się zderzają i odpychają. Każde zderzenie powodowało
silną falę sprężonego powietrza.
-Kończmy to - powiedział Uzumaki.
Uchiha znowu aktywował Susano, a Naruto przyjął formę Kuramy. Dwie wielkie istoty z
chakry stanęły naprzeciw siebie.
Kurama otworzył paszczę i zaczął gromadzić chakre. Madara zaczął gromadzić energię w
mieczach Susano.
-Bijudama!
-Niebiański Sierp!
Czarna kula zdarzyła się z dwoma niebieskimi sierpami z chakry. Nastąpiła potężna
eksplozja. Fala uderzeniowa całkowicie zmieniła otoczenie. W obrębie kilku kilometrów nie
było nic. Drzewa, głazy czy drogi zniknęły. Nawet góry, które były zostały zmiecione przez
siłę jutsu.
Nim dym opadł minęło kilka minut.
Na środku tego pustkowia klęczał czarnowłosy mężczyzna. Miał twarz zalaną krwią z oczu.
Jego lewa ręka zwisała bezwładnie, a przez podarte spodnie było widać opuchniętą prawą
nogę.
Zerwał się silniejszy podmuch wiatru, który rozwiał dym zasłaniający blondyna. Jego stan był
podobny. Prawa ręka była spuchnięta i zwisała wzdłuż ciała.
Oboje ciężko dyszeli i ledwo się wyprostowali.
-”Dasz radę zrobić tak, abym mógł chociaż trochę ruszać ręką” - powiedział w myślach
Uzumaki.
-”Tak, ale bądź ostrożny. Jedno mocniejsze jutsu i możesz jej nie mieć” - odparł mu lis.
-Widzę, że to jeszcze nie koniec - powiedział Madara.
-Nie martw się zakończę to tym ruchem.
-Nic nie zakończysz. Zabijesz mnie to pojawi się następny. Musiałbyś zabić wszystkich,
którzy naprawdę pragną świat. Pragnąłem tylko tego.
-Ja też tego pragnę, ale nie takimi środkami - odparł Uzumaki z pewnością w oczach. -
Genjutsu to nie jest zbawienie świata.
-Więc jak zamierzasz tego dokonać. Myślisz, że wspólne rozmowy coś dadzą.
-Oczywiście!
Madara w tym czasie zobaczył w nim odbicie Hashiramy.
-Rozumiem. Jesteś tak samo głupi jak on! - zaczął wrzeszczeć Uchiha. -Ludzie zawsze będą
ze sobą walczyć, a z biju nie można się przyjaźnić. Należy je kontrolo…
-Biju Rasengan!
Mała czarna kula wbiła się w brzuch Madary. Nastąpiła kolejna eksplozja tylko mniejsza.
Ręka Naruto przeszła na wylot przez ciało przeciwnika.
Czarnowłosy oparł się na ramieniu blondyna. Nie miał już siły na jakikolwiek ruch. Życie
zaczęło z niego uciekać.
-Nie jestem głupi - zaczął Naruto. -Ja po prostu wierzę w ludzi. Nie przestaje tracić nadziei,
gdy coś jest nie tak.
Naruro wyciągnął rękę z ciała Uchihy. Oboje upadli na ziemię. Madara był już martwy, a
Naruto wycieńczony, z braku chakry i odniesionych ran.
Niebieskie oczy zaczęły się powoli zamykać.
-”To chyba koniec” - powiedział do lisa.
-”Pomyśleć, że tyle udawania idioty i tych wszystkich treningów dla tej chwili.”
-”Wszystko się zaczęło tamtego dnia.”
-”Wtedy wszystkiego się dowiedziałeś. Dziękuję ci, że dotrzymałeś tej obietnicy i zabiłeś
Madare. Już nikomu nie zagrozi.”
-Dla przyjaciół wszystko, Kurama.”
Chłopak stracił przytomność, choć nie lis. On dalej podtrzymywał go przy życiu. Przez brak
chakry nie mógł zrobić nic więcej. Na szczęście z daleka już było widać jakieś osoby
biegnące w jego stronę.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Zaczął powoli otwierać oczy. Wszędzie była rażąca w oczy biel, a zapach był strasznie
nieprzyjemny.
-Hej - usłyszał głos z drugiej strony.
Gdy się obejrzał zobaczył wszystkie bliskie mu osoby. Wszyscy jego przyjaciele.
-Wszystkiego najlepszego z powrotu do zdrowia.
Że też teraz to dopiero przeczytałem To jest super.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały tekst, fantastyczny, o tak Naruto pięknie walczył, ma przyjaciół dla których warto i tak pokazał właśnie charakter, siłę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia