Rodzina Naruto 3.
W Wiosce Ukrytej w Liściach była cisza i spokój. Mieszkańcy nie mieli żadnych zmartwień. Wiedzieli, że w razie zagrożenia obroni ich Piata Hokage i Shinobi, którzy byli gotowi oddać życie za wioskę. Piękny letni dzień, słońce grzało nie miłosiernie, że nie chciało się wychodzić z domu. Ptaki latały po bezchmurnym niebie. Przez bramy wioski weszły dwie zakapturzone osoby. Gdy strażnicy ich zatrzymali zdjęli kaptury i ukazali twarze.
Jeden wysoki mężczyzna o charakterystycznych cechach wymarłego klanu Uzumaki. Zielone oczy i rude włosy. Nikt go nie znał, ale wiedzieli, że jest jedną z niewielu osób, które przeżyły masakrę klanu. Drugą osobą był wysoki blond włosy mężczyzna. Wszyscy go bardzo dobrze znali po tych spiczastych blond włosach, niebieskich oczach i rysach na polikach przypominające lisie wąsy, oraz przekreślony ochraniacz Konohy.
Teraz wszyscy jeszcze bardziej zaczęli się go bać, gdyż plotka o tożsamości legendarnego Kitsune rozeszła się w jeden dzień, część osób nie wierzyła w to, ale byli przyjaciele Naruto w to uwierzyli. Mieli teraz wyrzuty sumienia, ciągle go wtedy obwiniali, że nigdy go nie ma.
-Biegnij do Hokage! - krzyknął jeden strażnik.
Jonin zaczął biec co sił w nogach do budynku administracyjnego, a drugi przyjął postawę do walki. Po sekundzie pojawił się jeszcze oddział Anbu, który usłyszał krzyk strażnika.
-Jesteście zatrzymani! - krzyknął dowódca oddziału.
-Długo uczyłeś się tej formułki? - spytał Nagato.
Naruto nic nie powiedział tylko zaczął iść dalej. Gdy miał minąć Psa, on przystawił mu kunaia do gardła.
-Jeśli chcesz żyć, weź to i zejdźcie mi z drogi - powiedział głosem, który przeraził wszystkich zebranych i to dosłownie. Nawet jego kuzyn się przeraził.
Blondyn widząc brak reakcji, wykonał niezauważalny ruch i kunai spadł na ziemię, przecięty na pół. Chłopak ominął oszołomionych ludzi i ruszył w głąb wioski. Nagato obezwładnił za pomocą Rinnegana zebranych i poszedł w ślady towarzysza. Ludzie uciekali na ich widok, chowali się w domach, za drzewami, dosłownie wszędzie, aby ich tylko nie było widać.
-Stój! - kobiecy krzyk rozniósł się po całej wiosce.
Przed Naruto i Nagato pojawili się wszyscy shinobi z Hokage na czele, gotowi do walki.
-Czego tu szukasz? - spytała hardo Sakura, poprawiając rękawiczki.
-Hokage wie, albo domyśla się po co tu jestem. Nieprawdaż?
-Nie ma ich w Konosze - odparła pewnie kobieta, a w tłumie narodziły się szepty, o co im może chodzić.
-Takie jest twoje zdanie - powiedział miłym głosem. - Gadaj gdzie jest Danzo i Rada! - dodał głosem wzmocnionym chakrą lisa, co dało straszny dla Konoszan efekt. Jego głos brzmiał demonicznie, co przeraziło wszystkich.
-Czego od nas chcesz? - na czele pojawiła się Starszyzna, wraz z zasłaniającymi ich Anbu.
-Nic ciekawego, tylko was zabić.
Za nim ktoś mrugnął, Naruto stał w tej samej pozie co wcześniej, ale członkowie Rady leżeli martwi, a chroniący ich Anbu byli nieprzytomni.
-Kto będzie tak miły i pokaże mi wejście do Korzenia?
-Może byś chociaż wyjaśnił po co tu jesteś.
-Przyszedłem po Shiro i Uzu.
-Niby kto to?
-Nie wasza sprawa. Gadać, gdzie jest Danzo? - odpowiedziała mu cisza. - Sam go znajdę.
Naruto zaczął iść w miejsce gdzie powinno być wejście, o którym wspomniał mu Itachi. Lecz za nim zrobił kilka kroków musiał się uchylić przed gradem ciosów. Gdy stanął spokojnie, spojrzał na osoby, którego zaatakowały. Byli to członkowie Anbu. Chłopak się uśmiechnął i pstryknął palcami. Potężna fala uderzeniowa, dosłownie zdmuchnęła Anbu. Wszyscy patrzyli na to z przerażeniem.
-Zajmij ich czymś - powiedział do czerwonowłosego i zniknął w płomieniach.
-Ehh. Zaczyna głupieć - mruknął do siebie. - Mógł sobie to darować, mogliśmy wejść po cichu, zabić Danzo, uratować ich i uciec, ale nie on musiał zrobić zamieszanie i zostawić mnie samego z nimi.
-Wiesz, że gadasz do siebie? - spytał Sasuke.
-No co ty nie powiesz, widać nie jesteś tak inteligentny jak Itachi.
Czarnowłosy na imię brata dostał białej gorączki i rzucił się na Nagato z kataną. Gdy był metr od Uzumakiego, jakaś niewidzialna siła odrzuciła go. Poleciał w jakiś budynek, który zawalił się pod siłą uderzenia.
-Myślałem, że jesteś silniejszy. Nie dorastasz nawet córce Naruto do pięt.
Wszyscy zamarli na słowo córka i to, że jeden z najsilniejszych joninów Konohy niby nie dorasta jej do pięt.
-Jak to córce?
-Normalnie. Naruto, jego żona i córka mogliby zniszczyć Konohę.
-żona? Córka? Zniszczenie Konohy? O co tu chodzi?! - krzyknął ktoś nie ogarniający sytuacji.
Nagato klepnął się w czoło.
-Powiem to jak najprościej. Danzo porwał Shiro i Uzu. Naruto jest wkurzony. Będziecie mieć szczęście jak przeżyjecie. Ktoś jeszcze czegoś tu nie rozumie?
-Powiedz niby czemu, nie dorastamy im do pięt - powiedział Sasuke, który wydostał się z zawalonego budynku, dzięki pomocy Sakury i jej siły. Czerwono włosy uśmiechnął się tylko.
-Powiem, jak mnie chociaż zranisz.
-Wyduszę to z ciebie.
Uchiha ruszył do ataku. Aktywował Sharingana i naładował katanę Raitonem. Wykonał szybkie i nieprzewidywalne pchnięcie w czoło Nagato, ale ostrze pomknęło minimalnie obok ucha, po tym jak członek Akatsuki wykonał delikatny ruch głową. Uzumaki uderzył Uchihe w żebra i czarnowłosy poleciał w bok, uderzając w lampę uliczną.
-Katon: Ognista Kula.
Ogień rozszedł się po nie widzialnej kuli chroniącej Nagato.
-Co do?
-Postaraj się, jak na razie używam tylko jednej techniki. - Uzumaki zauważył, że Sasuke zaciska mocniej dłonie w pięści, zagryza wargę, a jego wyraz twarzy wyrażał tylko wściekłość.
-Susano.
W jedną sekundę pojawił się Duchowy Wojownik Sasuke. Był cały fioletowy otoczony płomieniami. W rękach miał miecz i tarczę. Zamachnął się i uderzył z całą siłą mieczem.
-Shinra Tensei!
Znowu niewidzialna siła odepchnęła atak. Susano znikło, a Sasuke poleciał do tyłu. Do ataku ruszyli inni shinobi, ale nie mogli nawet dojść do mężczyzny. Gdy wszyscy opadli z sił, Uchiha spojrzał w oczy członka Brzasku.
-Rinnegan?
-Spostrzegawczy jesteś, nie ma co - drwił z Uchihy. - Jak widzisz nawet nie mnie zraniłeś, ale i tak ci powiem, czemu nie dorastasz im do pięt.
-Więc? - spytał leżący czarnowłosy, a wszyscy zwrócili uwagę na wypowiedź.
-Jego rodzina, znajdzie na wszystko obejście, nigdy się nie poddają, zawsze pamiętają o obietnicach, a najważniejsze jest to, że pomagają przyjaciołom, a przyjaciele pomagają im. Gdyby zaatakowali Konohę, ich przyjaciele poszli by za nimi. Ale do tego trzeba mieć prawdziwych przyjaciół, nie to co wy, zwykłe śmiecie. Czyż nie Kakashi Hatake? - powiedział do zamaskowanego jonina, który nic nie odpowiedział. -Czyż nie za takich przyjaciół uważał was Naruto?
Nagle w skalnej półce pod twarzami Hokage zrobiła się wielka wyrwa, z której wyskoczyło kilka osób.
-----Naruto-----
Szedłem przez korytarz prowadzący do Danzo. Oprócz dwóch strażników, nikt mnie nie zaatakował. W końcu ktoś się pokazał. Przede mną pojawił się cały oddział Anbu. Nic nie mówili tylko od razu ruszyli do ataku, jakby mieli jakieś szanse.
Po minucie szedłem dalej, a ich jęki były coraz cichsze. W końcu dotarłem do drzwi od gabinetu Shimury. Otworzyłem je delikatnie z buta, tak, że prawie wyleciały z zawiasów. Wszedłem do środka, było ciemno i pusto. W jednym momencie odwróciłem się i złapałem kogoś za gardło. Uniosłem go do góry i przyszedłem bliżej świeczki na ścianie. Wstrzyknąłem mu trochę mojej chakry, aby się nie wyrywał, ale dało to inny efekt. Danzo zniknął, a pojawił się członek Anbu.
-Gdzie one są?
-Nic ci nie powiem.
-Doprawdy? - spytałem i zacząłem przesyłać mu chakre lisa. Ktoś kto nie jest jinchuuriki, a dostaje chakre biju, marny jego los.
-Są w głowie Czwartego - odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie, zabrałem chakrę lisa i rzuciłem go w ścianę.
Opuściłem gabinet i za pomocą Anbu, którzy mi się nawinęli poszedłem labiryntem do głowy Czwartego. Gdy byliśmy w korytarzu prowadzącym do cel puściłem członka Anbu. Nie chciało mi się go zabijać, a po za tym śpieszyło mi się. Ruszyłem biegiem, znalazłem je w jednej celi. Siedziały skulone w kacie, wtulone w siebie. Ich włosy były całe brudne i pozlepiane. Ciuchy były brudne i podarte. Uzu chyba spała, bynajmniej miałem taką nadzieję.
-Kochanie - powiedziałem cicho przez łzy. Shiro spojrzała na mnie.
-Naruto.
-Zaraz was uwolnię. Nic wam nie jest?
-Przeżyjemy.
Wstałem i zrobiłem krok do tyłu. Wyciągnąłem rękę do przodu i w strumieniu ognia pojawiła się katana. Napełniłem ją chakrą i rozciąłem kraty. Katana od razu zniknęła, a ja podniosłem Shiro i Uzu. Mała otworzyła przez chwilę oczy i uśmiechnęła się na mój widok.
-śpij kochanie, zaraz obudzisz się w domku powiedziałem głaszcząc ją po włosach.
Wyniosłem je z celi i ruszyłem w dół schodami. Po kilku sekundach zostałem otoczony przez Anbu, z dołu i z góry. Nie mogłem walczyć. Przesłałem chakrę do nogi i kopnąłem w ścianę. Zrobiła się duża dziura na powierzchnię, nic nie myśląc wyskoczyłem z niej. Gdy leciałem w dół, rozesłałem chakre po całym ciele, aby zamortyzować upadek.
Znalazłem się obok Nagato. Rozejrzałem się po okolicy, wszyscy siedzieli, albo leżeli, z trudem łapiąc oddech. Spojrzałem w niebo, Anbu dopiero skakało za mną.
Położyłem je obok Nagato.
-Zaraz wrócę.
Powiedziałem i pocałowałem je w czoła. Wstałem i odwróciłem się w stronę Anbu. Zawiązałem mocniej opaskę i przygotowałem się do walki.
-Poddaj się, jesteś otoczony!
-Gdzie? - spytałem po kilku sekundach, rozglądając się. Wtedy Anbu, który to powiedział, rozglądał się za swoimi towarzyszami. Wszyscy leżeli nie przytomni. Lubiłem, takie zagrywki, nawet nie wiedzą co ich trafiło. Musiałem, przyznać, że techniki mojego ojca są przydatne.
-Co tu się dzieję?! - krzyknął ktoś wychodząc z tłumu.
-Danzo-sama - jedyny przytomny członek Anbu, klęknął na kolana przed przełożonym.
-Naruto Uzumaki - powiedział patrząc się na mnie.
-Dobrze, że jesteś, nie będę musiał cię szukać. Załatwmy to szybko.
----Narracja trzecio osobowa-----
Uzumaki rozejrzał się po okolicy. Stali tak jakby w okręgu, na prawo miał Danzo, a na lewo Shinobi Konohy. Naruto ruszył na Shimure. Zwykli ludzie nie mogli go nawet dojrzeć, ale Danzo jakimś cudem nawet nadążał za nim. W pewnym momencie w ciągu sekundy, w ręce Naruto pojawiła się katana, wykonał jedno cięcie i odskoczył do tyłu. W drugiej ręce trzymał prawe ramie Danzo, Przywódca Korzenia nawet nie krzyknął z bólu. Tsunade nie wiedziała co ma robić, miała straszny bałagan w głowie. Myślała, czy Naruto zniszczy Konohę czy nie, no ciągle miała słowa Nagato w głowie "Czyż nie za takich przyjaciół uważał was Naruto" Jednego była pewna zawiódł się na mieszkańcach wioski.
-Szukasz ręki, czy Shraginanów z niej? - spytał Naruto, gdy Shimura rozglądał się za blondynem.
Wszystkich zamurowało na nazwę kekkei genkai Uchihów, sam Sasuke był wściekły. Naruto podrzucił rękę do góry i wystrzelił z ręki mały strumień ognia.
-Skąd masz te Sharingany?! - krzyknął czarnowłosy.
-Na pewno od Uchihów - mruknął Naruto.
-Futon: Powietrzne bomby.
Blondyn wystrzelił kilka powietrznych kul, które eksplodowały przed Danzo. Wraz z eksplozją w Shimure poleciały małe powietrzne senbony. Przywódca Korzenia, zamienił się w kawałek drewna i zniknął w kłębie dymu.
-Nie uciekniesz - powiedział Naruto w przestrzeń.
-Katon: Ognista Kula.
Wielka ognista kula poleciała w budynek, zostawiając po nim same ruiny. Kawałki ścian poleciały we wszystkie strony uszkadzając inny budowle.
-Futon: Powietrzne Sierpy.
Sprężone powietrze, zwiększyło ogień, z którego po sekundzie wyskoczył Danzo. Był cały poparzony, a ciuchy były spopielone i przepalone w kilku miejscach.
-Musimy coś zrobić on w końcu rozwali wioskę! - krzyczeli shinobi, ale nikt nie miał na tyle odwagi, aby wkroczyć do walki. Danzo ciężko oddychał, z rany po lewej ręce ciągle leciała krew.
-Kończmy to! - powiedział Naruto, ochrypłym głosem. Wszyscy zebrani przerazili się wyglądu chłopaka, ale byli w takim szoku, że nie mogli nawet kiwnąć palcem.
Z Uzumakiego zaczęła wydobywać się pomarańczowa chakra. Jego paznokcie stały się szponami, włosy stały się długie do ziemi, spiczaste i ostre niczym senbony. Oczy stały się krwistoczerwone.
Podbiegł do niego i przebił ręką brzuch Shimury na wylot. Jego krzyk rozniósł się po całej Konosze. Blondyn zamachnął się i rzucił Danzo na bok.
Katon: Ognista Bomba Lisa - powiedział ochrypłym głosem.
Blondyn wykonał dziwne znaki i dmuchnął w Danzo silnie skoncentrowaną ognistą kulę. Była strasznie szybka, co uniemożliwiało ucieczkę. Gdy dotarła do celu wybuchła i powstał wielki słup ognia w niebo. Wszystko trwało kilka sekund, a po Danzo został tylko proch. Zapanowała cisza, która trwała kilka minut. Naruto wrócił już do normalnej postaci.
-Przez ciebie nie dowiem się co się stało w dzień masakry klanu! - warknął Sasuke i rzucił się na blondyna.
Gdy był dwa metry od niego, stanął, jego oczy wyrażały szok, a na czole pojawiły się krople potu. Na gardle czuł końcówkę katany, wszyscy patrzyli się na to z przerażeniem.
-Zabijesz mnie?
-Nie, mam już tego dość. Nie mógłbym was zabić, w imię dawnych lat.
Uchiha upad na ziemię, do niego od razu podbiegła Sakura i Tsunade. Wszyscy z niedowierzaniem wpatrywali się w niego.
-Spytaj Itachiego -powiedział Uzumaki i spojrzał w niebo.
-Co to? - spytała Tsuande.
-Ptak Deidary - odparł Nagato.
Po chwili wszyscy członkowie Akatsuki byli obok Naruto.
-Co tu robicie? - spytał blondyn.
-Przyszliśmy po jakieś fanty, ale widać, że nie zniszczysz Konohy - powiedział Deidara.
Naruto się uśmiechnął do Brzasku i ominął ich. Podszedł do swoich kobiet, które siedziały pod drzewem niedaleko ich. Podszedł do nich i klęknął. Przytulił obie z nich. Uzu już była przytomna. Cała trójka zaczęła płakać.
-Coś boli? - spytał po chwili.
-Mnie ręka -Uzu wskazała na siną rękę.
-Zaraz przestanie - powiedział Naruto i otoczył ręce zieloną chakrą.
-Medicjutsu - wydusiła Tsunade. - Nawet w Anbu nie mógł tego opanować.
Naruto wstał i zaczął się oglądać zniszczenia wioski. Kilka budynków było całkowicie zawalonych, w ulicy dalej unosił się czarny dym. Drzewo, które rosło jako ozdoba w centrum wioski, było powalone na budynek. W miejscu, którym Danzo oberwał techniką Naruto był, krater o średnicy jednego metra.
Wszyscy czekali na rozwój sytuacji, w tym czasie Sasuke rozmawiał z Itachi i dowiedział się prawdy, że był kontrolowany przez Danzo. Miał najpierw wybić cały klan, a potem szpiegować Akatsuki. Wszystko się zmieniło, gdy Naruto dołączył do nich. Dzięki niemu udało mu się pozbyć Jutsu Kontroli, ale nie miał na tyle odwagi, aby przyjść do Konohy i wszystko wyjaśnić.
-Nic się nie zmienił - powiedziała Sakura.
-Tak - odparła Tsunade. - Dla przyjaciół i rodziny zrobi wszystko.
Do rodziny Namikaze podeszła Hokage.
-Możemy porozmawiać? - spytała, a blondyn skinął głową. - Chciałabym cię przeprosić, za to co musiałeś robić, gdy byłeś shinobim Konohy.
-Nie gniewam się - odparł z uśmiechem.
-Co?
-Nie gniewam się, takie jest życie ninja, poza tym rada nie dawała ci wyboru.
Tsunade jak i reszta nadal stała w głęboki szoku. Naruto wziął córkę na barana i pomógł wstać Shiro. Po kilku minutach do nich podszedł Deidara.
-Szefie wracamy?
-Może wrócisz do nas, naprawimy to co zepsuliśmy - powiedziała Sakura.
-Po za tym ktoś musi to naprawić - dodał Sasuke z uśmiechem na twarzy.
Naruto spojrzał na swoją żonę i uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.
-Mam lepszy pomysł.
I tak Akatuski połączyło się z Konohą. Część członków Brzasku została, samotnymi wilkami, jak to mówili. Shiro i Uzu, szybko zaaklimatyzowały się w wiosce, młoda Namikaze szybko znalazła przyjaciół, a potem zaczęła uczęszczać do Akademii, a Naruto zapomniał o starym życiu w Konosze. Teraz liczyło się dla niego nowe życie w Konosze, jego i jego rodziny, dla której zrobi wszystko. Wszyscy jinchuuriki wrócili do swoich wiosek, a Kage złożyli obietnicę Naruto, że nie będą ich wykorzystywać. A on już o to zadba.
spoko rozdziały, zaskoczyleś mnie taką histoy, czekam na nowe notki (jak beda) ;)
OdpowiedzUsuńHistoria naprawdę mi się podobała. Ciekawy pomysł z tym udawanie złych przez Akatsuki. Tylko to zakończenie zostawia tak wielki niedosyt. Nie mogę się doczekać innych one-shotów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOgolnie opko super, bardzo mi sie podoblo. Naprawde ciekawy pomysl z tym Aktsuki. Tylko jedna kwestia mnie nurtuje: czy w poprzednich dwoch notkach zona Naruto nie miala na imie Yuki a nie Shiro? Czy to jaa cos przekrecilam?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tej historii, połączyli siły, w końcu Sasuke poznał prawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia