Rodzina Naruto. -1.
Słońce świeciło mocno, choć do ziemi w wielkim lesie mało promieni przebijało się przez wielkie korony drzew. Ptaki śpiewał swoje pieśni, inne zwierzęta polowały lub leniuchowały w tak upalny dzień. Między grubymi pniami prowadziła mała ścieżka. Tą właśnie ścieżką szedł wysoki blondyn. Na twarzy miał sześć blizn, przypominające po trzy lisie wąsy na każdym policzku. Oczy koloru nieba, rysy dojrzałego mężczyzny. Mógł mieć około dwudziestu czterech lat. Miał na sobie ciemny płaszcz zasłaniający jego ciuchy.
-W końcu w domu - pomyślał, gdy docierał do wyjścia z lasu.
W pewnym momencie coś wyskoczyło z krzaków i szybkim ruchem skoczyło mężczyźnie na szyję. Blondyn upadł na ziemię, a ktoś siedział na jego brzuchu.
-Tatuś!
-Cześć Uzu - odparł oddając uścisk. - Jesteś sama? - spytał rozglądając się.
-Nie, mama gotuje obiad, ale Kyubiś ze mną jest.
Z krzaków wyszedł rudy lis z dziewięcioma ogonami, był wielkości dużego psa.
-Cześć Kurama.
-Yo Naruto.
Naruto zdjął z siebie dziewczynkę i postawił na ziemi. Była ubrana w różową sukienkę za kolana. Blondwłosy upięte w kucyk, a niebieskie oczy pałały szczęściem. Miała jakieś osiem, dziewięć lat. Na twarzy podobnie jak ojciec miała lisie blizny.
-Ja chce na barana! - krzyczała, do póki nie dostała tego czego chciała.
-Ja znikam - dodał Lis i zmienił się w pomarańczową chakrę, wsiąkł w brzuch mężczyzny.
-Co tam słychać w domu?
-Nic nowego, strasznie się nudziłam.
-A Kurama się z tobą nie bawił.
-Bawił, ale i tak było nudno.
Wyszli na polanę, na której drugim końcu stał mały drewniany domek. Z kominka było widać dym.
-Tato, a jak ty i mamusia się poznaliście? - spytała dziewczynka.
-Mama ci nie chciała powiedzieć? - spytał, a Uzu pokiwała głową na NIE. - Cóż, mieszkałem w dużej wiosce o nazwie Konoha.
-To w tej rządził dziadziuś?
-Tak. Więc mieszkałem w niej. Ludzie mnie nie lubili, bo bali się Kyubisia, jak ty go tak nazywasz.
-Ale dlaczego oni się go bali, on jest fajny.
-Ponieważ, dawno temu zaatakował tą wioskę, bo ktoś go bardzo zdenerwował i coś mu zrobił. Ale mniejsza z tym. Gdy byłem w drużynie, mój były przyjaciel chciał uciec z wioski.
-A ty go powstrzymałeś?
-Tak, przyniosłem go do wioski, ale niestety ludzie zaczęli bardziej się mnie bać. W końcu uciekłem z niej.
-Czyli mamusia nie była w tej Konosze?
-Nie, mamusie poznałem później. Gdy uciekłem wstąpiłem do organizacji zwanej Akatsuki. Zbierała ona niby niebezpiecznych shinobi, ale to tylko przykrywka. Tak naprawdę, to oni chronią takich jak.
-Takich co mają zwierzaczki w brzuszkach.
-Tak, chronią oni ich, przed ludźmi, którzy chcą ich wykorzystać. Na pewnej misji poznałem mamusię, uratowałem jej życie.
-Wtedy się zakochaliście w sobie.
-Nie, zaproponowałem jej dołączenie do nas. Wyszło tak, że zostaliśmy partnerami. Wtedy zacząłem się w niej kochać.
-Skoro razem byliście w tym Aka...Akatuki.
-Akatsuki.
-No właśnie, to dlaczego teraz mieszkamy tutaj.
-Ponieważ, chcemy, abyś była bezpieczna.
-Ale u wujka Nagato jest fajnie - Naruto tylko się zaśmiał.
-Wiem, ale oni jak i my jesteś poszukiwani.
Naruto stanął i zdjął małą na ziemię. Ona od razu pobiegła do domu, a blondyn poszedł za nią. Wszedł do domu. Zdjął buty i płaszcz. Wszedł w głąb domu, do kuchni.
-Cześć kochanie - powiedział podchodząc do swojej żony i całując ją w usta. Była to średniego wzrostu, blondynka o zielonych oczach. Delikatne rysy twarzy, pełne usta, jednym słowem była piękna.
-Cześć - odparła, gdy skończyli. - Jak misja?
-Dobrze, mam tydzień wolnego, więc - mówił siadając na krześle.
-Więc?
-Co chcecie robić?
-Ja chce na festyn! - do kuchni wbiegła Uzu, krzycząc radośnie.
-Już, już spokojnie - mówił blondyn, trzymając córkę. - Jaki festyn?
-W Konosze niedługo odbędzie się festyn, ostatniego dnia wiosny.
-W Konosze? - Naruto stał się trochę markotny, nie zadowalał go fakt, że miał wracać do Konohy, nawet jeśli miał być to tylko festyn.
-Nie chcesz iść? - spytała szepcząc Yuki, żona Naruto podchodząc do niego od tyłu i wieszając mu się na szyi.
-No dobrze, wiesz, że dla was zrobię wszystko. Kiedy jest ten festyn?
-Za dwa dni. Proszę - powiedziała podając mu obiad, naprzeciwko niego usiadła Uzu i także zaczęła jeść. Był to ryż i mięso polane sosem.
-Jutro rano wyruszymy.
-A dzisiaj co będziemy robić? - spytała najmłodsza Namikaze, gdy zjadła.
-A co panna chciała by robić?
-Może... może .
-Już starczy Uzu, tata musi odpocząć. Po za tym zaraz będzie ciemno.
-Noo dobrze. Ale jutro jadę na Kyubisiu - Naruto zaczął słyszeć skomlenie lisa w swojej głowie, na co się uśmiechnął.
-Nie, błagam nie. Ostatnim razem chciała mi wyrwać uszy.
-Chyba jej nie odmówisz? - spytał Naruto patrząc jak mała Uzu, uśmiecha się.
Następnego dnia wyruszyli do Konohy. Uzu tak jak powiedziała, jechała na Kuramie, który wcześniej ją ostrzegł, że jeśli będzie mu wyrywać furto, albo będzie łapała go za uszy, to to będzie ostatnia przejażdżka. Naruto i Yuki szli obok trzymając się za ręce. Do Konohy dotarli późnym wieczorem. Jako, że strażnicy spali weszli bez problemów. Lis wrócił do ciała blondyna kilka kilometrów od wioski, więc Uzu podróżowała na barana. Poszli do jakiegoś hotelu.
Nie wiedzieli, tylko, że jeden oddział Anbu w ukryciu pilnował bramy. Od razu zniknęli w kłębach dymu. Pojawili się w bazie pod ziemią. Ruszyli do ich przywódcy. Gdy dotarli do masywnych drewnianych drzwi, dowódca oddziału zapukał i za pozwoleniem weszli do gabinetu.
-Danzo-sama - wszyscy klęknęli na jedno kolano i przyłożyli pięść do podłogi
. Przed nimi siedział starszy facet z zabandażowanym jednym okiem. Miał na sobie ciemną szatę, a prawą ręką trzymał jakiś świstek papieru.
-Co się stało?
-Naruto Uzumaki jest w wiosce, towarzyszy mu jakaś kobieta i dziewczynka. Opis kobiety pasuje do Yuki z Akatsuki - powiedział Pies.
Danzo zaczął drapać się po brodzie i na koniec uśmiechnął się.
-Macie ich śledzić, gdy opuszczą wioskę, macie za nimi iść. Gdy Kyubiego nie będzie z nimi macie przyprowadzić ta kobietę i dziewczynkę.
-Hai - wszyscy opuścili gabinet w kłębach dymu.
Następnego dnia odbył się festyn. Wszyscy chodzili od stoiska do stoiska, kupując różne rzeczy. Podobnie było z rodziną Naruto. Mała Uzu ciągnęła rodziców, do każdego stoiska z zabawkami, albo jakimiś grami.
-Tato zobacz jaki lisek - dziewczynka wskazywała na puchatego rudego lisa, który siedział na tylnych łapach. - Kup mi go, proszę.
-Już, już no dobrze.
Po chwili ruszyli dalej.
-A ty kochanie co byś chciała?
-Ciebie - powiedziała szepcząc mu do ucha uwodzicielskim głosem.
-To dopiero wieczorem.
-Idziecie?! - krzyczała Uzu, niecierpliwiąc się na rodziców. Oni się tylko zaśmiali i ruszyli za córką.
-Jest niecierpliwa jak ja, gdy byłem w jej wieku - podsumował Naruto, na co otrzymał cichy śmiech swojej żony. - Uzu, chodź - zawołał Naruto. - Coś wam pokaże.
Naruto złapał je za ręce i teleportował się. Znaleźli się na górze Hokage.
-Zaraz będzie pokaz sztucznych ogni.
-To jest twarz dziadziusia?
-Tak.
-Patrz - wskazał Naruto, na ludzi, którzy odpalali fajerwerki, a chwile później na lecące w niebo fajerwerki.
Po chwili na niebie, formowały się różne kwiaty, napisy i inny rzeczy. Nocne niebo było oświetlane, przez fajerwerki. Uzu wpatrywała się w to jak zahipnotyzowana.
-Ale ładnie.
-Konoha nie szczędzi pieniędzy na takie festyny.
Wszystko minęło po pięciu minutach, ale ludzie i tak dalej nie wracali do domów. Mała Uzu usypiała na kolanach Yuki.
-Wracamy? - spytała kobieta.
-Tak.
Ruszyli z powrotem do hotelu. Gdy przechodzili obok otwartej kwiaciarni, wpadł na pomysł.
-Pójdziesz sama do hotelu?
-Coś się stało?
-Chciałbym odwiedzić grób rodziców.
-Rozumiem.
Naruto wszedł do kwiaciarni, po białą lilie, a Yuki ze śpiącą Uzu poszła do hotelu. Namikaze ruszył na cmentarz. świeciło się kilka lamp, ale on wiedział jak iść. W pewnym momencie skręcił w prawo i dotarł do wielkiego pomnika, z napisem "Zawsze będę chronić to na czym mi zależy" i "Tu leży Czwarty Hokage Minato Namikaze wraz z żoną Kushina Uzumaki-Namikaze. Niech spoczywają w pokoju."
-Dawno tu nie byłem - powiedział do siebie. Położył kwiat na grobie i zaczął się modlić. - Witaj Kakashi-sensei - powiedział, gdy skończył. Z krzaków wyszedł jego były sensei.
-Dawno cię tu nie było.
-Tak, parę lat minęło - Naruto wstał i odwrócił się twarzą do jonina konohy.
-Dziesięć. Minęło dokładnie dziesięć lat.
-Zakończyłeś mnie, nie myślałem, ze ktoś będzie o mnie pamiętał.
-Wszyscy pamiętają, tęskniliśmy za tobą. Kiedy wróciłeś?
-Nie wróciłem, byłem tylko na festynie.
-Hokage wie?
-Nie, nie musi nic o mnie wiedzieć - Naruto nadal był spokojny, ale powoli denerwowała go ta rozmowa. - Niech oni wyjdą, nie muszą się ukrywać.
Kakashi dał znak ręką, a z za drzew wyszła Hokage, Jiraya i cały rocznik Naruto wraz z drużyną Gaia. Brakowało mu tylko Uchihy.
-Byłeś nie ostrożny Naruto - powiedział Jiraya.
-Naruto przykro mi, ale jesteś zatrzymany - powiedziała Tsunade.
-Mówicie, że jestem nie ostrożny, ale się mylicie. Nie chciałem robić zamieszania wśród ludzi.
-Musisz nam wszystko wyśpiewać o Akatsuki - oddała Hokage.
-Nie - odparł nie przejmując się, ze jest ich około piętnastu na jednego. -A gdzie ten Uchiha?
-Tutaj! - ktoś krzyknął spod wejścia na cmentarz. Naruto spojrzał tam. Sasuke trzymał jego żonę i córkę, które się wyrywały.
-Puść ich!
-Wal się, Uzumaki. Gadaj wszystko o Akatsuki.
-Chciałbyś - powiedziała Yuki.
-Puść nas, bo tatuś cię zleje! - krzyczała Uzu, a wszystkich zamurowało.
-Tatuś? - powtarzali wszyscy.
-Puść je!- warknął Naruto
-Bo co? - Sasuke chciał cos jeszcze dodać, ale po silnym ciosie w twarz poleciał prosto w furtkę.
Naruto teraz stał obok Yuki i Uzu, pomagał im wstać.
-Nic wam nie jest?
-Nie, jesteśmy całe.
-Kurama was zabierze do domu.
-A ty?
-Mam cos do załatwienia.
Z ciała Namikaze zaczęła wyciekać pomarańczowa chakra, formując lisa o dziewięciu ogonach. Wszyscy stali, czekając na to co ma się stać, byli gotowi do walki. W końcu Kurama był na zewnątrz i się rozciągał. Powiększył swoje ciało do wielkości konia, aby mógł szybciej biec i móc je udźwignąć.
-Wskakujcie.
Po kilku minutach nie było ich już na terenie wioski. Naruto nadal stał w tamtym miejscu. Zaczął iść w kierunku podpierającego się o furtkę Sasuke. Nagle drogę zagrodzili mu wszyscy zebrani.
-Czego od nas chcesz? - warknęła Sakura.
-Od was nic, do niego mam sprawę - powiedział wskazując na Uchihe. - Muszę ci podziękować.
-Podziękować? - powtórzy Sasuke, doznając szoku.
-Gdyby nie twoja ucieczka, nadal był siedział w tej zapchlonej dziurze.
Naruto zaczął kroczyć ku wyjściu z cmentarza.
-Stój! - krzyknęła w końcu Tsunade. - Nigdzie nie pójdziesz.
-Zatrzymacie mnie?
-żebyś wiedział - oddał Jiraya.
-Nie dacie mi rady.
-Brać go.
Wszyscy rzucili się na Namikaze. Tsunade wraz z Sakurą, chciały go znokautować jednym ciosem. Gdy były niecały metr od niego. Blondyn zniknął, a kobiety uderzyły w ziemię.
-Gdzie on?
-Tam! - krzyknął Kiba czując zapach blondyna. Naruto stał na lampie i wpatrywał się w niebo.
-Na pewno tego chcecie? Chcecie poznać prawdę o Akatsuki? Prawda jest taka, że nie zawsze wygląda tak jak to widać.
Nagle obok Uzumakiego pojawił się żabi Sanin z Rasenganem. Naruto jednym szybkim ruchem złapał sanina za nadgarstek i cisnął Pustelnikiem w ziemię. Po chwili znalazł się nad białowłosym.
-Darujcie sobie, jeśli wam życie miłe.
Wszyscy stali w szoku, nie zareagowali jak Namikaze zaczął iść do wyjścia.
-A i jeszcze jedno, jeśli ktoś będzie mnie śledził, wróci tu w kawałkach.
Wszyscy przełknęli głośno ślinę, a Naruto opuścił cmentarz, a po chwili Konohę. Naruto tak się zamyślił podczas podróży, że nie zauważył, że jest śledzony. Po kilku godzinach jego biegu dotarł do domu. Od razu wszedł, aby sprawdzić jak się czują. Siedział przy stole i piły herbatę, Kurama leżał obok nich na podłodze.
-Jak się czujecie? - spytał podchodząc do nich i siadając na krześle obok nich.
-Dobrze. Gdybym wiedziała, że tak się skończy, nie poszlibyśmy tam.
-Cóż mówi się trudno - powiedział Naruto. - Chociaż się ubawiliście. Uzu gdzie masz lisa?
-W pokoju - na wzmiankę o nowej zabawce dziewczynka od razu się rozweseliła i pobiegła się bawić.
Nagle przez otwarte okno wleciał ptak pocztowy. Naruto podszedł do niego i odczepił wiadomość. Rozwinął ją i zaczął czytać.
-Musze jutro wyruszyć na misję.
-Jak to? Miałeś mieć wolne - powiedziała smutno.
-Wiem, ale Itachi został ranny i nie może brać udziału w misjach. Kurama pójdziesz ze mną, może być mi potrzebna twoja pomoc. Nie smuć się, odbiję to sobie później.
Następnego dnia Naruto wyruszył na misję. Zostawiając rodzinę samą. Nie wiedział, że jego życie się teraz zmieni, bo cały oddział Anbu pojawił się przed drzwiami do domu.
Hej,
OdpowiedzUsuńco? ja ich nie rozumiem... najpierw bardzo tęsknią za Naruto, a kiedy pojawia się to od razu atakują... Kurama nic nie wykrył, co się teraz z nimi stanie? okazuje się, że Akatsuki daje schronienie jinchuriki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia