Rodzina Naruto 2.
-ładny domek - skomentował czerwonowłosy mężczyzna. Byli kilkanaście metrów od drewnianego domku, w którym mieszkał, jego kuzyn wraz z rodziną.
-Coś jest nie tak - odparł blondyn i ruszył biegiem. - Nie pali się nigdzie światło, a z kominka nie leci dym.
-To jeszcze nie powód, aby się martwić.
-Może nie u innej rodziny.
Blondyn wpadł do domku. Okazał się pusty, a za to w wielkim nie ładzie. Wszystkie meble były po przewracane, a to co leżało lub było w nich było na podłodze. Wszędzie były różne zarysowania, a gdzie nie gdzie krew. Naruto szybko przeszukał cały domek oraz różne schrony pod domkiem. Jedyne co znalazł to list "Jeśli chcesz je odnaleźć żywe, musisz wypełniać moje rozkazy. Nie długo się odezwę"
-Nie ma, nigdzie ich nie ma. - Naruto padł n kolana i zaczął płakać.
-Musimy przeszukać okolice.
-Nie ma sensu, ktoś je porwał.
-Zarządzę poszukiwania.
-Zabiję tego, który je porwał lub skrzywdził.
Czerwonowłosy od razu znikł, a Naruto wyszedł na dwór. Jego złość wzięła górę, otoczył się pomarańczową chakrą, jego paznokcie stały się szponami, włosy stały się długie do ziemi, spiczaste i ostre niczym senbony. Oczy stały się krwistoczerwone. Jego ryk rozszedł się po okolicy, płosząc zwierzęta, oddalone nawet o kilka kilometrów. Uderzył pięścią w ziemię, po jego ciosie powstał krater długi, aż do lasu. Następnie na jego ręce pojawiła się czarna kula z czerwonymi pierścieniami. Rzucił ją gdzieś daleko. Powstał olbrzymi wybuch. Fala uderzeniowa wyrwała mnóstwo drzew. Kurz i dym zasłonił widok, ale gdy wiatr rozwiał, zasłonę, można było zobaczyć olbrzymi krater.
Naruto upadł na kolana, a jego wygląd wrócił do normalności. Po kilku minutach wstał i zaczął kroczyć w swoim kierunku.
Nagato szybko wbiegł do bazy. Była to jaskinia, a na wejście było rzucone genjutsu. Dla kogoś bez odpowiedniej wiedzy, przejście było nie możliwe.
-ZBIóRKA! - krzyk rozniósł się po całej bazie, a po kilku sekundach wszyscy byli ustawieni w salonie w szeregu.
-Coś się stało? - spytał Deidara.
-Yuki i Uzu zostały porwane .
-Co? Musimy ich szukać. Jak to? Kto to mógł zrobić? Co z Naruto-sama? - wraz z tym pytaniem do salony wszedł wymieniony blondyn. Nagato spojrzał na niego zszokowany.
-Jak on tak szybko tu przybiegł, dam głowę sobie uciąć, że to on był sprawką tego wybuchu.
Naruto przeszedł obok wszystkich i pad na kanapę. Patrzył się cały czas w jedno miejsce, na kartkę, którą trzymał w prawej dłoni. W Sali nadal panowała cisza.
-Dobra - powiedział Nagato. - Każdy wkrada się do wioski i przeszukuje ją, najlepiej aby były to wioski, które znacie jak własną kieszeń.
Wszyscy się rozbiegli po swoje rzeczy i od razu zaczęli opuszczać bazę. Gdy wszyscy opuścili bazę, Naruto siedział tak jeszcze z kilka godzin. W końcu wstał i także opuścił bazę.
Następnego dnia wieczorem wszyscy spotkali się w salonie. Rozmawiali o porwaniu i wioskach, które sprawdzili. W końcu wszedł Nagato.
-Mówcie co znaleźliście.
-Nic, kompletne nic - powiedział Itachi. - Wszystkie wioski są czyste, ja niestety nie dostałem się do Konohy, zaraz mnie wykryli i nadal nie wiem jak.
-Rozumiem.
-A tak w ogóle gdzie jest Naruto-sama? - spytała Konan.
Nagato teraz zauważył brak jego kuzyna. Jego zielone oczy zrobiły się dwa razy większe.
-Chyba nie poszedł sprawdzić Konohy - zaproponował Sasori.
-Choć to dość możliwe - dodał Deidara.
Zdążyła zapaść cisza, a wszyscy usłyszeli donośny huk. Wybiegli z bazy i zobaczyli wielką kopułę z wiatru, gdzieś na zachód. Po sekundzie dotarła do nich fala uderzeniowa, przewracając wszystkich na ziemię.
-Co tam jest? - spytał Itachi.
-Yyy chyba kryjówka Orochimaru - odparła Konan.
-Ruszamy! - krzyknął czerwonowłosy.
Po niecałej godzinie biegu dotarli na skraj wielkiego krateru. Na jego środku stał blondyn, trzymając za włosy Wężowego Sanina, który leżał nie przytomny. Naruto wyciągnął go z krateru i rzucił pod nogi przybyłych.
-Zróbcie z nim co chcecie - powiedział bez żadnych emocji, mijając ich bokiem. Wszyscy wpatrywali się to w ciało gada to w odchodzącego Uzumakiego.
-Musimy ich jak najszybciej odnaleźć.
---Kilka dni później-----
-Mam złe wieści - powiedział Zetsu, pojawiając się podczas spotkania, członków Akatsuki. - Zostało zwołane zebranie pięciu Kage, część z was została wykryta. Zapewne będą chcieli nas się pozbyć.
-Kiedy? - spytał od razu Naruto.
-Za tydzień, w Kraju żelaza.
-Możecie się rozejść, koniec spotkania - powiedział Naruto i wyszedł z Sali.
Poszedł do swojego pokoju i zaczął pakować rzeczy. Gdy zakładał plecak, w drzwiach stanął Nagato.
-Idziesz tam?
-Tak.
-I co zrobisz?
-Zmuszę ich do gadania, a jak nie, to pożałują. Jeśli mi skłamią, a oni będą w którejś wiosce, obiecują, ze rozwalę j drobny mak.
Nagato przełknął głośno ślinę.
-"Nie poznaję go" - pomyślał czerwonowłosy. - Idę z tobą, inaczej zrobisz coś głupiego.
Naruto posłał mu wymuszony uśmiech. Opuścili razem kryjówkę i ruszyli do Kraju żelaza.
-Może w końcu ktoś powie czemu jest zwołane te zebranie - powiedziała Mizukage.
-Chodzi, o wzmożoną działalność Akatsuki - wyjaśnił Raikage.
-Naruto - szepnęła Tsunade.
-Tak, chodzi o tego Naruto - powiedział Tsushikage, słysząc imię wypowiedziane przez blondynkę.
-Jak wiemy, ten cały Uzumaki Naruto jest przywódcą Akatsuki no i przede wszystkim jest jinchuuriki Kyubiego.
-A ostatnio ich działalność wzmogła się, z tego co jest napisane w tych kartkach - przywódca Samurajów, pokazał wszystkim plik kartek - byli jednocześnie w wielu wioskach.
-W Konosze Itachi został od razu wykryty, więc uciekł - oznajmiła Tsunade.
-Pytanie tylko po co. Czego szukali.
Nagle na stół spadło zdjęcie z góry. Wszyscy spojrzeli to na zdjęcie to na sufit, gdzie nikogo nie było. Wtedy spojrzeli znowu na zdjęcie i doznali szoku, na stole stał Naruto.
-Przepraszam, że przerywam spotkanie - powiedział przyjaznym głosem. Obok Kage, natychmiast pojawili się ich obrońcy.
-Czego tu szukasz Uzumaki? - warknął Raikage.
-Jak widzicie na zdjęciu - pokazał na zdjęcie, na którym był on, blondwłosa kobieta, i mała dziewczynka, w różowej sukience, siedziała blondynowi na barana. - To jest moja żona i córka. Obie zostały nie dawno porwane i chce wam dać ostrzeżenie.
-Może i dobrze, mniej ścierw na świecie - mruknął Raikage i po chwili musiał wygrzebywać się z dziury w ścianie.
Wszyscy wpatrywali się w stojącego w tym samym miejscu blondyna.
-"Jakim cudem?" - pomyśleli wszyscy.
-Nie zauważyłem go nawet Sharinganem - mruknął Uchiha, do Kakashiego stojąc za Tsunade w pozycji bojowej.
-Ktoś jeszcze ma coś do dodania? - spytał groźnym tonem. - Dobrze, więc, nie dawno zostały porwane, chcę wam dać ostrzeżenie. Jeśli oddacie je po dobroci, może oszczędzę wioskę, ale jeśli odmówicie, a ja je odnajdę, w którejś wiosce, przysięgam, że rozwalę ją w drobny mak - koniec dodał tonem mrożącym krew w żyłach. Wszyscy przełknęli głośno ślinę.
-Ty szczylu! - warknął A i ruszył na Naruto z włączoną zbroją z błyskawic.
Blondyn złapał pięść Raikage, otwarta dłonią i ścisnął ją z całej siły. Wszyscy usłyszeli głośny chrupot kości, a następnie Raikage poleciał w drzwi. Naruto znalazł się szybko nad nim i złapał go za ciuchy.
-Jeśli chcesz żyć uspokój się - powiedział i rzucił go na krzesło, na którym siedział. Do A podbiegli jego ochroniarze i zaczęli go leczyć. Wszyscy dopiero po kilku minutach odzyskali mowę.
-Użyjesz siły biju, które schwytaliście? - spytała Mizukage.
-Nie, nie schwytaliśmy żadnego biju.
-Jak to? - spytali wszyscy naraz.
-Nie łapiemy, biju tylko, upozorowujemy porwanie i wyssanie biju - wyjaśnił Nagato pojawiając się obok Naruto. - Na potwierdzenie tego, zaprosiliśmy wszystkich, których niby zabiliśmy.
Do Sali weszło kilka osób. Byli to jinchuuriki.
-Cześć Tato - mruknął czerwonowłosy chłopak do Kazekage, który siedział oniemiały.
-Jak to możliwe, że żyjecie.
-Normalnie - odparł mężczyzna w czerwonej zbroi samuraja.
-Zaproponowali nam nową tożsamość i życie w innych wioskach - powiedziała zielonowłosa dziewczyna.
-Na dodatek obiecywali pomoc, gdyby coś było nie tak - dodał starszy mężczyzna.
W międzyczasie Naruto opuścił salę. Zaraz za nim wyszła Tsunade, Kakashi i Sasuke.
-Naruto czekaj!
Blondyn zatrzymał się i odwrócił głowę.
-Czego?
-Możemy porozmawiać?
-Niby po co? Rozmawialiśmy jakiś czas temu w Konosze.
-Czemu ukrywaliście wasze prawdziwe zamiary? - spytał Sasuke.
-Żeby, takie pazerne osoby jak Kage czy ktoś inny nie mógł wykorzystać takich jak ja.
-Przecież ty nie byłeś wykorzystywany - stwierdził Kakashi, a Naruto zaczął się śmiać.
-Nie byłeś wykorzystywany? Kto ci takie bajki sprzedał.
-Co masz na myśli? - wtrącił Sasuke.
-Niech wasza wielmożna Hokage, przedstawi wam Szanowanego w wiosce Kitsune, Legendarnego Shinobi Konohy - mówił sarkastycznie i celowo podkreślił słowo szanowany. Tsunade nie wiedziała co ma powiedzieć.
-To byłeś ty?
-Może, muszę już iść. Na razie.
Naruto znikł w ogniu, a Kakashi i Sasuke zaczęli patrzeć się na Hokage.
-Tsuande-sama o co w tym chodzi. Naruto jest tym Kitsune, który był wysyłany na najniebezpieczniejsze misję?
-Starszyzna chciała mieć broń dla wioski i Naruto został musowo zwerbowany do Anbu. Reszty musicie się domyślić.
-Naruto, poszukiwania nie dają, żadnych rezultatów - powiedział Nagato wchodząc do pokoju kuzyna. - Szukamy już półmiesiąca i nic.
Naruto siedział na łóżku, kompletnie olewał to co działo się wokół niego. W ręce trzymał list, który znalazł w domku. W pokoju panował mrok, świeciła się tylko jedna świeczka na stoliku. Nagato otwierając drzwi wpuścił trochę więcej światła.
-Co tam masz? - spytał, a Naruto bez słowa, czy spojrzenia oddał kartkę.
-List, był w domku.
-Skądś znam te pismo - mruknął Nagato, a Naruto od razu się ożywił.
-Skąd?
-Nie wiem. Kiedyś już chyba czytałem list z takim pismem.
-Zastanów się.
-Wiem!
-Co
-Itachi, powinien znać to pismo, dzięki Sharinganowi, może zapamiętać wszystko.
Naruto od razu zerwał się z łóżka. Założył płaszcz, opaskę z przekreślonym znakiem Konohy. Założył dwie katany na plecy, zabrał kartkę z rąk Nagato i wyszedł z pokoju. Szedł przez długi korytarz, oświetlony świeczkami na ścianach. W końcu dotarł do drzwi od pokoju Uchihy. Zapukał w nie energicznie, a po usłyszeniu zaproszenia wszedł do środka. Czarnowłosy dziedzic Sharingana siedział na łóżku i czytał jakiż zwój. Naruto widząc pytające spojrzenie kolegi zaczął tłumaczyć, ale najpierw pokazał kartkę.
-Znasz skądś te pismo?
Itachi zaczął uważnie oglądać kartkę.
-Możliwe, że skądś znam, ale nie jestem pewny.
-Proszę, zastanów się. To moja jedyna poszlaka.
-Czekaj.
Uchiha uruchomił swoje doujutsu i jeszcze raz zaczął czytać napis, zwracając uwagę na charakter pisma. W końcu odłożył kartkę i wyłączył Sharingana.
-To Danzo Schimura.
Blondyn oniemiał, gdy usłyszał Imię i nazwisko porywacza. W pewnej chwili dostał chęci, aby uwolnić Kyubiego i rozwalić całą Konohę, ale musiał się opanować. Doskonale wiedział, że najpierw musi uratować, a potem wybić, ale czy musiał niszczyć całą Konohę, przecież Danzo działa przeciw niej, chce tylko zdobyć władzę. Wyszedł z pokoju Itachiego i wrócił do swojego. Zaskoczył go widok czerwonowłosego, członka klanu Uzumaki siedzącego na krześle obok stolika. W dodatku był w stroju do walki. Gdy spojrzeli sobie w oczy, Naruto zamiast zobaczyć zielone oczy zobaczył fioletowe z czarnymi kręgami.
-Chyba nie myślałeś, że cię puszczę samego - blondyn posłał mu tylko uśmiech. - Więc kto to?
-Danzo.
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak to było wspaniałe, to spotkanie kage i Kakashi z Sasuke poznali prawdę, i jak się okazało to Danzo porwał żonę i córkę Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia